Rozdział VI

-Słucham? - Zapytała totalnie zbita z tropu, krzyżując ręce na piersi. Uważała go przed chwilą za swojego zbawcę i bohatera, a tu co? Taka (miła) niespodzianka i taki gwałtowny zwrot akcji.
-Chyba sobie żartujesz! Żartujesz, prawda? To musi być żart... - Skwitowała, próbując, przekonać samą siebie do swoich słów. Terrorysta pokręcił z uśmiechem głową i wyciągnął z kieszeni papierosa, który po chwili wsadził sobie do ust i podpalił.
-Życie... - Odparł spokojnie z papierosem w ustach. Evelyn momentalnie, nie zastanawiając się, wyjęła mu niedopałek z pomiędzy warg i rzuciła na ziemię.
-Nie pal, to nie zdrowe. - Odezwała się głosem pouczającej nauczycielki i posłała mu złośliwy uśmieszek.
-Masz racje. - Odpowiedział po chwili i przysiadł na kartonie w rogu, ale przedtem stłumił niedopałek na podłodze swoim ciężkim obuwiem. Usadowił się wygodnie na brunatnym pudle, położył dłonie na kolana i wymierzył w jakiś punkt swój karabin.
-I co? Będziemy tak po prostu tutaj siedzieć? - Zawołała z wyrzutem, który spowodował, przyciągnięcie wzroku zamachowca. Wówczas połapała się co właśnie zrobiła, co wyraziła w tamtych słowach. Dała mu do zrozumienia, że wolałaby spędzić ten czas inaczej... więcej niż tylko bezczynnie siedzieć i wsłuchiwać się w brzęczenie muchy.
-Możemy coś porobić. - Wykrztusił nagle i w ciągu jednej sekundy już był przy niej, ich twarze dzieliła tylko dziesięciocentymetrowa odległość. - Tylko powiedź. - Uśmiechnął się zawadiacko za kominiarki, ukazując rządek śnieżnobiałych zębów. Patrzył prosto w jej oliwkowozielone oczy, a ona w jego. Przysuwał się bliżej z groteskowością, żeby zobaczyć jej reakcje.
Evelyn Carter cofała się do tyłu, gdy wreszcie dotknęła ręką zimnej ściany za sobą - strach sparaliżował ją i zajrzał jej w oczy. Gdzie teraz?! Gdzie mam uciec?! - W głowie huczały jej pytania. Tymczasem terrorysta przywarł ją do ściany, do miejsca z którego nie było ucieczki. Z jednej strony stał srebrny regał, a z drugiej była ściana prostopadła do tej, którą podpierała, więc najprościej mówiąc: wpadła jak śliwka w kompot.
Nawet nie wiedziała, kiedy terrorysta odłożył swój sprzęt na jedną z półek regału, a teraz opierał dłonie o ścianę z dwóch stron głowy Carter. Ogarnął ją gruntownie jego zapach. Tak słodki i inny niż czuła poprzednio. Zatopiła się w morzu rozkoszy dla nozdrzy. Delikatna woń niezależnych męskich perfum pomieszanej z czymś, czego nie umiała opisać.
-I co teraz? - Uśmiechnął się figlarnie i oblizał górną wargę. Evelyn zapomniała języka w gębie, tak na nią działał ten wulgarny i nieokrzesany czarny charakter, że nogi się pod nią uginały, a w kroczu zaczęło jej pulsować.
-Nic nie powiesz, Evelyn? - Zapytał. Jego oczy wpatrzone były w jej usta różowe jak wstążka.
-Co miałabym powiedzieć, żebyś poszedł do diabła? - Odfuknęła, żeby odwrócić troszkę uwagę od tego co właśnie działo się w jej organizmie, co właśnie czuła. Zamachowiec uśmiechnął się z jej bystrego charakteru. Lubił inteligentne kobiety. Lubił też zabawiać się w mężczyznę kupującego prezenty. Przecież poza tym "fachem" był zwykłym facetem z Nowego Jorku, który rano wstaje, a wieczorem kładzie się spać, i całe życie szuka swojego miejsca. Był zwykłym człowiekiem, z tym wyjątkiem, że doskonale obchodził się z bronią i nigdzie się bez niej nie ruszał.
-Jesteś mądralińska. - Wyszczerzył się w uśmiechu. - No, w końcu pracujesz w największym banku w całym NYC, a ja jestem tylko złodziejem.
Evelyn uważnie słuchała co mówi, ale nie wiedziała co ma mu powiedzieć. W końcu "jesteś dobrym człowiekiem" byłoby nie na miejscu.
-Dlaczego to robisz? - Spytała nie zastanawiając się dobrze o co pyta i kogo. - Dlaczego, kurde zabijasz? - Zaraz mogła usłyszeć ostre słowa typu: "przeprowadzasz wywiad środowiskowy, czy co do kurny?" ale tak się nie stało.
Zamachowiec cofnął się, poprawił balaclave i przejechał ręką po karku. Mruknął coś pod nosem i się odezwał:
-Porozmawiajmy o czymś przyjemnym. - Znowu ten uśmiech.
-Wiesz, lubię patrzeć w twarz osoby z którą rozmawiam... - Pochylając się lekko do niego, szepnęła z dziarską miną.
Kręciło się jej w głowie ze strachu i z mieszanych uczuć.
W chwili poznania, znienawidziła go do głębi, bo co innego można czuć do bandyty, który dewastuje twoje miejsce pracy? Ale niemniej, coraz dłużej go poznając, nie wiedziała, dlaczego zieje do niego nienawiścią. I było to dla niej niezrozumiałe.
-Gdybym pokazał ci swoją twarz, musiałbym... - Przystawiła mu palec do ust. Co go mocno zaskoczyło.
-Proszę cię, nie kończ.
W dalszym ciągu trzymała dłoń przy jego ustach, gdy nieoczekiwanie, ta niebyła już bez pary. Terrorysta dotknął delikatnie jej nadgarstka, po czym przejechał palcami wzdłuż jej ręki, siejąc w ten sposób gęsią skórkę na całym ciele. Sprawił jej tym, porywającą przyjemność.
W tym samym momencie pochylili się do siebie, żeby połączyć swoje usta, ale stanęło na tym, że oparli się czołami, a on objął ją lekko w pasie jedną ręką.
Miał takie cudowne zielone oczy. Te zielone oczy były jak letnia trawa, dojrzały groszek, wiosenne liście, glony wyrzucone na brzeg morza. Dwa okrągłe szmaragdy zawiesiły wzrok na Evelyn Carter, która płonęła ze wstydu, że nie umie się temu oprzeć.
Wtedy miało się to stać. Dwoje ust miało połączyć się w jedno i podzielić się rozkoszą, ale życie nie jest usłane samymi różami, lecz różami z kolcami.
Carter otuliła dłońmi jego twarz schowaną za kominiarką, a ten twardo przywarł ją do siebie, już miało się to stać, gdy do ich narządów słuchu dobiegł odgłos strzelaniny. Co ich żywo otrzeźwiło, że grają w przeciwnych drużynach, że łamią najważniejszą z zasad "nigdy nie mieszaj w to uczuć..."
A może to czas, żeby się zapomnieć? Odpowiednia pora, żeby nie dzielić nieba? Wpatrywali się jeszcze przez chwilę w siebie, po czym on wybiegł, zatrzaskując za sobą drzwi, a ją pogrążając w głuchej, nieświadomej samotności.
Nigdy więcej - więcej. Nigdy więcej - mniej.  

Komentarze

  1. Cholernie podoba mi się to opowiadanie. Uwielbiam takie klimaty!
    Jestem ciekawa co wydarzy się w kolejnym rozdziale.
    Przepraszam, że komentarz taki krótki, ale moja wena mnie opuściła już jakiś czas temu.
    + U mnie nowość ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny! No po prostu czytam, czytam i nie mogę przestać. Błagam, dodaj jak najszybciej nowy rozdział bo nie wytrzymam! :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie jakiś ślad! Komentując, motywujesz mnie do dalszego pisania.:)