Rozdział X

Za kilka minut znaleźli się prawdopodobnie w piwnicy, by chwilę później wskoczyć na kanał wentylacyjny i przejść nim do budynku obok. Wąskie przewody ciągły się im pod nogami i nad głową, musieli przytrzymać się rury biegnącej tuż nad głową, by zachować równowagę i - broń Boże - nie spaść do mrowiska kabli w bezdnie, które zobaczyła Evelyn. Chyba jednak nie mieścili się tak całkiem w piwnicy... W powietrzu unosił się dziwny zapach, a chłód dawał się we znaki.
-Miałem ci opowiedzieć, co czeka zakładników... A teraz jest chwila, więc ci powiem. - Mówił James, wbijając wzrok gdzieś w ziemię. - Może zacznijmy od początku, plan u zarania był inny, to znaczy mieliśmy wskoczyć do wynegocjowanej furgonetki, zostawiając wszystkich ludzi w środku, odjeżdżając wysadzilibyśmy w powietrze zaminowane miejsca, czyli bank i budynek na przeciwko... A teraz plan zmienił się do tego stopnia, że część ucieknie tak samo jak my, a reszta, która chce poczuć na skórze gęsią skórkę i adrenalinę będzie uciekać furgonetką. Generalnie stałym punktem w planie pozostał bank, który zostanie doszczętnie wysadzony  w powietrze, ale jedno miejsce zostanie nie naruszone przez ten wybuch - chodzi o skarbiec, w którym zostaną zamknięci zakładnicy. Ogólnie mówiąc, ucieczka przez zjechanie widną tą, co my zjechaliśmy było planem "B", gdyby coś poszło nie tak...
-To też, ty wymyśliłeś? - Zapytała, gdy doszli do końca kanału, którego zamakały metalowe drzwi, otwierane od środka. 
-Nie lubię się chwalić, ale tak i ja dokonałem zmian. - Odparł z niewinnym uśmiechem, przepuszczając ją w drzwiach, uprzednio łamiąc kod dostępu. Następnie zablokował drzwi kawałkiem drutu, żeby zapewnić kumplom środek ucieczki. Wprawdzie mógł ich teraz zawieść, zdradzić, lecz tego nie zrobił...
Carter i zamachowiec znaleźli się w jakimś przedpokoju, prawdopodobnie równoległego budynku. Z obu stron korytarza rozciągały się drzwi z dobranymi numerami nadwieszonymi powyżej futryny.
-A ja? Też byłam w planach? - Spytała, gdy przechadzali się przez śnieżnobiały korytarz, ale nie usłyszała odpowiedzi. James miał arkadyjski nastrój, tak chociaż wyglądał na pierwszy rzut oka, jednak zupełnie inne emocje nim targały. Po zbiegnięciu po schodach, skierowali się do tylnego wyjścia, takiego jak w restauracjach, gdzie wyrzuca się wszystkie odpadki... Jednak to nie była restauracja...
Handlowali tam obiektami, o których ci się nawet nie śniło.

Już prawie jesteśmy wolni...
Za chwilę będą mogli już oddychać pełną piersią...
Należało teraz tylko nie wzbudzając żadnych podejrzeń wślizgnąć się na główną ulicę, a z stamtąd już pokierować się na bezpieczną odległość.
James oparł się o ceglaną ścianę, zaobserwowawszy policjanta, kierującego się w ich stronę, opuścił futerał ze złotem i przyciągnął Evelyn do siebie.
-Co robisz? Nie odpowiedziałeś na moje pytanie...
-Evelyn, pocałuj mnie, żeby rozwiać podejrzenia. - Rzekł, a Carter najpierw obejrzała się za siebie (jak to ona, zawsze nieugięta), po czym złożyła mu na wargach pocałunek.
-Chyba nie chcesz, żeby się domyślili? Więc mogłabyś trochę bardziej się postarać. - Dodał z zawadiackim uśmiechem i z udawaną pretensją, Evelyn teatralnie przewróciła oczami, ale w głowie miała tylko jedną myśl...
James był zabójczo przystojny: szalony oliwkowozielony wzrok, wędrujący po jej wargach i szyi, rozciągnięte usta w uśmiechu i te w sam raz umięśnione ramiona, w których ją trzymał. 
-Więc jak? - Zapytał łobuzersko, owijając sobie wokół palca jej kosmyk włosów, który romantycznie opadał jej na ramię. Nie musiał mówić dwa razy - kobieta zmiażdżyła mu usta w pocałunku, penetrując wnętrze językiem. Całowała go namiętnie, tuląc dłonie do jego szyi i policzków. Zamachowiec w dalszym ciągu ujmował ją w ciasnym uścisku; pieścili się nawzajem.
Glina za moment się wycofał. Co będzie wchodzić zakochanym w paradę? Sam wolałby być z żoną niż być tutaj. Choć co prawda, powinien do nich podejść i oznajmić, żeby cieszyli się sobą kilka, kilkanaście metrów dalej, bo może być gorąco...
Za parę chwil, oderwała się od niego. James posłał jej zagadkowe spojrzenie, więc spytała:
-Poszedł już?
-Już dawno, Evelyn. - Odparł czule, zabierając futerał i obejmując ją ramieniem. - Chciałem zobaczyć na co cię stać.
-Przeginasz. - Dodała na pozór z udawaną skargą, James zachichotał i wziął ją za rękę. - Chodź. - W następnej kolejności oddalili się jakby nigdy nic...

Ostatnim punktem odwiedzin był podziemny parking, gdzie czekał na nich samochód: czerwony Ford Mustang z 1967, którym oddalili się od miejsca zbrodni, a w końcu wjechali, nim na autostradę. Sunęli po niej nieustannie, aż zapadł zmierzch.
Forda stale prowadził James. Jedną rękę opierał o ramę drzwi, paląc papierosa, patrzył przed siebie, na drogę, ale od czasu do czasu zerkał w stronę fotela pasażerskiego, na którym spała kobieta.
Evelyn spała przytulona do drzwi samochodu, poniekąd podtrzymując głowę ręką. Wyglądała tak niewinnie i spokojnie, że James zaczął się zastanawiać, dlaczego to zrobiła, nie pasowała do jego świata, pełnego przemocy i brutalności, tymczasem, gdy się zastanawiał, za boczną szybą trwała już końcówka zachodu słońca, który Evelyn przegapiła...
W środku nocy, zjechali na jakąś stację benzynową. Evelyn spała czujnie, bo natychmiast odzyskała przytomność, gdy terrorysta przekręcił w stacyjce klucz, by zgasić silnik.
-Co się dzieję? - Spytała niespokojnie i wytarła brzegiem dłoni swój sen z powiem.
-Wszystko w porządku. - Odparł krótko. Przyglądał się jej z uśmiechem i myślał tylko o jednym, o odpoczynku i kolejnym dniu.
Był do granic psychicznych - wykończony, choć dzień już dawno się skończył, to końca kłopotów nie było widać, bo bynajmniej we wszystko wmieszały się pieprzone uczucia. Tym razem nie dzielił pokoju ze swoim cieniem, a z kobietą, która jeszcze przed chwilą była zakładniczką, a którą niechybnie polubił...
Wynajęli pokój w motelu opodal. Padło na pokój z numerem 05. na parterze. W środku, Evelyn rzuciło się najpierw w oczy dwuosobowe łóżko na środku skromnego pokoiku.
-Nie, nie byłaś w planie. - Rzucił na wejściu. - Inaczej byłyby dwa łóżka. Przygotuję sobie na kanapie...
-Cieszę się, że choć trochę pokrzyżowałam ci plany, James...

Evelyn wzięła prysznic, spłukała z siebie wszystkie emocje i odświeżyła swoje ciało, a po niej te same czynności wykonał James. Wówczas, gdy brał prysznic, Carter owinięta w ręcznik leżała na czystej pościeli, oglądając wypalone z papierosów, dziury na suficie. Nagle zmieniła kierunek patrzenia. Padło na drzwi łazienki, które były lekko uchylone. Przewróciła się na bok, by mieć lepszy kąt patrzenia. Wówczas, zobaczyła nagą sylwetkę Jamesa pod prysznicem, zwróconą do niej tyłem. Woda spływała po jego nagich, umięśnionych plecach i pośladkach...
Upajała się tym widokiem, wylegując się na brzuchu i wyobrażając sobie siebie przy nim... Fantazje nie trwały długo, bo nieoczekiwanie w jej zasięgu wzroku znalazło się coś atrakcyjniejszego, innymi słowy na podupadłej szafeczce leżała najprawdziwsza broń. Możesz przez chwilę pobyć bogiem, musisz tylko po nią sięgnąć... 
Jej mózg zaczął działać na najszybszych obrotach, w ciągu ułamku sekundy w jej głowie zrodziło się tysiące sposobów na ucieczkę, ale żadnego nie potraktowała na poważnie, bo...? Sama nie wiedziała czemu. Czyżby czuła się tutaj dobrze? Czyżby czuła się dobrze: przy nim?
Evelyn nawet nie wiedziała, kiedy jej pięć palców zacisnęło się na pistolecie...

James stał pod natryskiem, podobnie jak Carter spłukiwał z siebie wszystkie emocje albo, chociażby próbował. Opierał obie ręce na murze z błękitnych kafelek i walczył z uczuciami jakie paliły go od środka. Coś do niej czuł, ale nie wiedział co, wiedział za to, że to jedno tych z uczuć nielegalnych i efemerycznych. Mimo to, co miał do stracenia? A być może warto pociągnąć dalej tą grę miłosną? Nie był pewien.
Uwiodła go przepaść jednego spojrzenia, runął w nią bezmyślnie, jednak los w porę zesłał mu spadochron w postaci wyrzutów sumienia z którymi mierzył się teraz pod prysznicem.
Wówczas gdy odziany tylko w ręcznik, wszedł do pomieszczenia, uprzednio gasząc w łaźni światło, ujrzał Carter leżącą na łóżku, z twarzą skierowaną w jego kierunku. Uśmiechała się. Po chwili klepnęła miejsce na pościeli na znak, żeby położył się obok.
-Muszę ci coś powiedzieć. - Szepnęła, gdy leżał do niej równolegle. - Za późno by kłamać.
Za parę chwil Evelyn zmniejszyła dystans, który ich dzielił. Teraz rozdzielała ich tylko kilkucentymetrowa powierzchnia powietrza.
-Gdy brałeś prysznic...miałam ulewę podłych myśli. Chciałam ci coś zrobić. - Wskazała na leżącą broń. - Ale nie potrafiłam... Nie wiem co mam myśleć. Jak mam być szczera to doprowadzasz mnie do szaleństwa, a głowę zamieniasz w huragan. - Szeptała. - Mam nadzieję, że mnie za to nie zabijesz. - Wtrąciła mimochodem, co mężczyznę lekko rozbawiło. Carter położyła głowę na jego piersi -  chciała wyczytać z bicia jego serca, czy może czuć się bezpiecznie. Rytm był bardzo nerwowy, ale musiałaby wiedzieć, że jego serce znacznie przyśpieszyło, gdy wykonała ten ruch, ale na szczęście nie było prawa, żeby się o tym dowiedziała.
James nie miał w zwyczaju rozmawiać wieczorami, po akcji, ale uznał, że powinien się do tego ustosunkować, zwłaszcza, że miał podobne odczucia i mówiła do niego (szalona) kobieta.
-Czuję się jak postrzelony, choć obyło się bez strzelaniny. - Zaczął i otulił ją kołdrą swych ramion. - Lecz wiem co mi dolega, bo jak śmiem przypuszczać trafił mnie amor.
Evelyn roześmiała się serdecznie z jego poetyckiego sposobu bycia i przytuliła się do niego mocniej.
-Co będzie jutro? - Zapytała.
-Jutro? Jutro będzie dzień. - Odparł i przykrył ją pierzyną pocałunków.
Za kilka minut bezczynnego leżenia i wpatrywania się w tańczące cienie na suficie, Evelyn postanowiła znów zacząć rozmowę.
-James? - Spytała, by sprawdzić czy nie śpi, choć bacznie wiedziała, że nie śpi. Terroryście śpią jakby nie spali... 
James uśmiechnął się lekko na dźwięk jej głosu wyłaniającego się z cichej nocy. Nigdy nie rozmawiał nocną porą, dlatego teraz bardzo go to bawiło. Zmieniał swoje własne zasady i to przez kobietę! Przez kobietę, której nie chce przelecieć, gdy ma okazję!
-Słucham? - Zapytał nader miło, ukrywając rozbawiony ton.
-Czym właściwie zajmuje się mój były szef? Nie usatysfakcjonuje mnie odpowiedź, że nie wiesz i zrobiłeś to dla kasy.
Do narządu słuchu kobiety dotarł dźwięk wypuszczanego powietrza ustami. Jamesowi nie chciało się gadać, głównie dlatego, że chciał odpocząć, a odpowiedź nie była zbyt przyjemna.
-Aż tak źle? - Usłyszał jej pytanie, znowu się uśmiechnął "czytasz mi w myślach, Aniele" - pomyślał i zaczął swoim palcem kreślić na jej nagiej skórze przeróżne wzory. Wędrował po nieznanych lądach, poznawał ją po kawałku, usta rozgrzewały jej skórę, pozostawiając po sobie przyjemne dreszcze.
-Handluje ludźmi... - Odparł, patrząc w jej tęczówki. Evelyn zawiesiła ręce na jego szyi, teraz czuła jego strach, wyrzuty sumienia. Przytuliła go do piersi, żeby o tym nie myślał, choć na chwilę... by choć na chwilę odpoczął.
Niech ciszę wypełni krzyk, niech powietrze znów drży...


Hej, to ostatni rozdział przed epilogiem! :D Mam nadzieję, że Was nie zawiodłam... szczerze powiem, że przywiązałam się do tego opowiadania... może kiedyś jeszcze do niego wrócę, czy coś... no, ale teraz czekam na Waszą szczerą krytykę i opinię! Całuję - Bunko :*

Komentarze

  1. O nieeeeee! Juz tylko epilog? Bede plakac :-( uwielbiam to opowiadanie, nie koncz gooooo! :-P
    Rozdzial jak zawsze cudowny!!! Evelyn jest odwazna kobieta, ze pojechala z nim w nieznane. Taka namietna przygida z tajemniczym facetem to chyba marzenie kazdej kobiet ;-)
    Bedzie mi bardzo smutno jak zakonczysz to dzielo, no ale musze to napisac: czekam z necierpliwoscia na epilog.
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja chyba też :C
      Naprawdę lubię tutaj pisać i chyba w końcu odnalazłam tematykę w której czuję się najlepiej! :) Po tym opowiadaniu muszę zacząć pisać coś kryminalnego :P mam nadzieję, ze Ci się spodoba :)
      Tymczasem dziękuję i caluję :*

      Usuń
  2. Kolejny cudowny rozdział! W ogóle jestem pod wrażeniem tego, że znasz znaczenie słowa "efemeryczny". Jeszcze wczoraj byłam przekonana, że jestem jedyną osobą, która używa tego słowa...
    Evelyn kieruje się jedynie emocjami w relacjach z James'em. Gdyby kierował nią rozsądek, w życiu by z nim nigdzie nie pojechała. Ale kocham to, że zdecydowała się pozostać z nim. Chciałabym się dowiedzieć, jak do tego wszystkiego doszło. Jak to się stało, że James wstąpił do tego gangu. Ale nieważne :)
    Ach, te hotele... Ta atmosfera, intymność...
    Cieszę się, że zakładnicy nie mieli zginąć. Naprawdę czuję ulgę z tego powodu.
    Czemu mam złe przeczucia w kwestii epilogu? Naprawdę z jednej strony nie mogę się go doczekać, a z drugiej się go niezmiernie boję...
    Życzę weny i serdecznie pozdrawiam!
    PS. Wybacz mi to, że ten rozdział jest tak bezsensowny... Mam regres twórczy (za dużo matematyki i zbyt dużo czasu spędzonego na pisaniu, myśleniu i szukaniu informacji...)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od września jestem na humanie i pani wymaga od nas trochę i to stąd to słowo :3 ale dziękuję, ze zwrócilaś na to uwagę :)
      Starałam się wpleść w ten rozdział coś o przyłaczeniu się Jamesa do spółki, ale.. mi to nie wychodziło. Zwłaszcza, ze rozdział nie jest już taki krótki jak poprzednie. No, ale spróbuję może coś dodać w epilogu. Pozdrawiam :*

      Usuń
  3. Witaj, nominowałam Twój blog do Liebster Blog Award. Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę” : ) Po więcej szczegółów zapraszam serdecznie do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  4. ah, ja to jeszcze w emocjach po rozdziale a Ty mi tu pod piszesz, że ju tylko epilog! szkoda. :(
    rozdział świetny. Evelyn mnie troche zaskoczyła swoim postępowaniem, no, ale właściwie bardzo pozytywnie :D
    przepraszam za lakonicznosc wypowiedzim ale mobilnie jestem. czekamy na epilog! pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :( Mam nadzieję zacząć pisać coś podobnego w tematyce po skończeniu tego :)

      Usuń
  5. Najpierw chciałam Cię serdecznie i szczerze przeprosić, że czytam to dopiero teraz! W szkole zapiździel a po powrocie do domu to nawet nie mam ochoty patrzeć na litery, tym bardziej je do tego czytać! O zgrozo! Rozleniwiłam się oglądając serial z lektorem! (Swoją drogą serial z lektorem to jakaś kpina, ale cóż począć, gdy nie ma napisów... :c)

    Odbiegłam od ważnych spraw, ale już wchodzę na właściwy tor! Rozdział cudowny. Tak wiem, powtarzam się, bla, bla, bla, ale taka prawda. Jestem ciekawa co będzie dalej z Evelyn i James'em. Liczę na hepi end ;>

    Pozdrawiam! :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem Cię w 100%! Ja mam szczerze już dość szkoły :c mam tyle sprawdzianow, ze masakra.
      Haha :D a jaki serial? może znam i oglądam :>

      Usuń
    2. O ciu ;> Kilka ich oglądam :> Supernatural przede wszystkim (szkoda, że raz na tydzień :c), Jak poznałem waszą matkę (DWA OSTATNIE ODCINKI MI ZOSTAŁY, MAMO! :c), Demony da Vinci (ta, miłego czekania :/), Breaking Bad (jakoś nie umiem dokończyć... Został mi jeden sezon :/), a w tym momencie właśnie się ładuje Dwóch i Pół! ;>

      A się znowu rozpisałam... :D

      Usuń
    3. O wszystkich - oprocz Demony da Vinci - słyszałam :) Oglądałam kiedyś Nie z tego świata :) ale to dawno było.. w ogóle Breaking bad planowałam oglądać, gdy dopiero wychodzimy, ale jakoś mi to wyleciało z głowy. :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie jakiś ślad! Komentując, motywujesz mnie do dalszego pisania.:)